Wakacje to dla wielu czas odpoczynku, dla innych wręcz przeciwnie. W branży audio lipiec i sierpień to środek sezonu ogórkowego, ale z roku na rok sytuacja coraz bardziej się zmienia. Sklepy wcale nie świecą pustkami, na rynek wchodzą nowe urządzenia, a melomani chętnie wykorzystują ten nieco luźniejszy okres aby przygotować się do zakupu wymarzonego sprzętu, ewentualnie oddają się przyjemności słuchania tego, który już posiadają. Dla nas wakacje to czas eksperymentów i szykowania testów na nadchodzący sezon. Kiedy uda się wyczyścić głowę po wielu miesiącach przerzucania kartonów ze sprzętem, można rozejrzeć się za czymś nowym, nietypowym czy wręcz niszowym. Dlatego właśnie postanowiłem przyjrzeć się kolumnom młodej, polskiej firmy Megalith Audio. Kolejna manufaktura założona przez paru gości, którym wydaje się, że mogą zrobić lepsze kolumny niż Focal, Dynaudio, B&W czy Audio Physic? Dokładnie tak! Megalith Audio to dwóch zapaleńców, z których jeden od piętnastu lat zajmuje się tworzeniem mebli i zestawów głośnikowych, a drugi prowadzi sklep ze sprzętem hi-fi. Pod koniec ubiegłego roku postanowili, że już najwyższy czas zamienić działalność hobbystyczną na profesjonalną. Stworzyli linię kolumn, które zapewne były ukończone już wcześniej albo bazowały na sprawdzonych konstrukcjach, postawili stronę internetową i powoli zaczęli wdzierać się ze swoimi produktami na rynek. Audiofile po raz pierwszy mogli się zetknąć z kolumnami Megalith Audio podczas zeszłorocznej wystawy Audio Video Show, natomiast ja miałem okazję słuchać ich już wcześniej, podczas kameralnej prezentacji w warszawskim salonie Audiopolis. Dzisiejszy test nie jest więc dziełem przypadku, podobnie jak zestawy, które zostały do niego wytypowane. Zdaniem głównego konstruktora firmy, to właśnie monitory SCX mają oferować najlepszy stosunek jakości do ceny. Postanowiłem to sprawdzić.
Na stronie polskiej manufaktury przeczytamy, że jej kolumny budowane są z wykorzystaniem najlepszych głośników na świecie. To przede wszystkim przetworniki Scan-Speaka i SB Acoustics. Bez względu na rozmiary kolumn i zawansowanie techniczne aplikowanych driverów, obudowy są zawsze budowane według tych samych zasad. Wszystkie posiadają strukturę warstwową będącą połączeniem płyt MDF, mas plastycznych i ceramiki. Właściciele firmy twierdzą, że doświadczenie w pracy z drewnem pozwala im tworzyć obudowy absorbujące wibracje i skutecznie ograniczające działanie fal stojących. Brzmi mądrze, ale na podstawie własnej wiedzy, pozwolę sobie przedstawić działalność Megalith Audio nieco inaczej. Moim zdaniem założyciele firmy postanowili budować kolumny głośnikowe według kilku bardzo prostych reguł. Najważniejsza z nich jest zapewne bliska wielu rodzimym producentom i występuje w dwóch odmianach. Pierwsza - stworzyć sprzęt, który gra i wygląda dwa razy lepiej niż porównywalne produkty uznanych, zagranicznych marek. Druga - zbudować sprzęt niemal identyczny, ale dwa razy tańszy. Na pierwszy rzut oka wszystko wskazuje na to, że Megalith Audio idzie drugą drogą, do czego zresztą otwarcie przyznają się założyciele firmy. Może więc nie mają dużego doświadczenia na rynku audio, na pewno muszą się sporo nauczyć szczególnie w temacie promocji swoich wyrobów i stabilnego budowania wizerunku marki, ale ogarnęli podstawy i najwyraźniej są w stanie stworzyć naprawdę fajne produkty. Podjęli również duże ryzyko, bo wejście na rynek hi-endowego sprzętu bez wcześniejszych przymiarek i oswajania klientów z marką to bardzo odważny krok. Wystarczy spojrzeć na działania takich marek, jak Pylon Audio czy Fezz Audio. Pierwsza startowała od budżetówki, stabilnie podnosiła poprzeczkę i dopiero po siedmiu latach przekroczyła granicę dziesięciu tysięcy złotych za parę podłogówek. Druga zaczynała od wzmacniaczy lampowych za niecałe cztery tysiące, choć miała już doświadczenie i własne transformatory. Obie firmy rozwijają się spokojnie, ale bardzo konsekwentnie. W tym momencie zdobywają już zagraniczne rynki. Tymczasem założyciele Megalitha nie widzą problemu w tym, że ceny ich wyrobów wahają się od 11000 do 38000 zł. Jak sami mówią, w życiu trzeba się określić. Firma specjalizująca się w produkcji hi-endowych zestawów głośnikowych musi być nakierowana tylko na ten segment i od samego początku robić wszystko na maksymalnym wypasie. Coś w tym może być.
Kolejne proste zasady dotyczą już samego kształtu i konstrukcji kolumn. Żaden z oferowanych w tym momencie modeli nie ma w sobie nic, co można by było uznać za odkrywcze. Jest za to mnóstwo rzetelnej roboty opartej na sprawdzonych wzorcach. Jakie mają być obudowy? Najlepiej ciężkie, solidne, odporne na wibracje i zbudowane jak transporter opancerzony. No to robimy skrzynie z grubych płyt MDF, wzmacniane różnymi profilami i poprzeczkami, do tego dokładamy szereg innych materiałów i w ten sposób otrzymujemy paczki ważące powiedzmy kilkadziesiąt kilogramów. Masa testowanych monitorów to "zaledwie" 15 kg, ale już najmniejsze podłogówki CX osiągają 42 kg, a flagowe GX-y - 75 kg. Mówimy o masie jednej sztuki, a nie pary. Jak mają być wykończone takie kolumny? Najlepiej naturalnym fornirem dostępnym w wielu wersjach kolorystycznych, a opcjonalnie również w dowolnym lakierze z palety RAL, błyszczącym lub matowym. Tak, aby zestawy nie tylko świetnie się prezentowały, ale też mogły zostać dopasowane do mebli czy innych elementów wystroju pokoju odsłuchowego klienta. Wersje fornirowane również mogą zostać pokryte wieloma warstwami lakieru o wysokim połysku. W kwestii wykończenia panowie z Megalith Audio raczej nie idą na kompromisy. Uważają, że takie kolumny kupuje się raz na wiele lat, a pokrywanie zaawansowanych i potężnych skrzyń okleiną z promocji jest po prostu bez sensu. Według takich samych zasad dobierane są wszystkie inne elementy składowe. Głośniki? Najlepiej od razu kupić zestaw Scan-Speaków z serii Revelator albo Illuminator. Klient kupujący hi-endowe kolumny nie powinien być przecież wystawiany na ciężką próbę charakteru. A jeśli odkryje, że w jego zestawach pracuje kopułka za 25 zł, może się wściec. To samo można powiedzieć o elementach w zwrotnicy czy innych drobiazgach, jak gniazda czy kolce. Jest tylko jeden minus wynikający z tak hardcore'owej filozofii - ceny. Założyciele firmy twierdzą, że kolumny znanych marek wykonane z takich podzespołów kosztują dwa lub trzy razy więcej. W porządku, jeśli okaże się, że ich produkty są równie dobre, to faktycznie można by było się z tym zgodzić. Ale jak na polskie warunki to wciąż kupa kasy. Jest jednak awaryjne wyjście z tej trudnej sytuacji - monitory. Te mają przecież mniejsze obudowy i tylko dwa głośniki. Dlatego para testowanych SCX-ów kosztuje 11000 zł. Jeszcze przed dostarczeniem ich do testu, główny konstruktor Megalith Audio zapewniał mnie, że na rynku nie ma lepszych kolumn za takie pieniądze. Sprawdzam!
Wygląd i funkcjonalność
SCX-y rzeczywiście prezentują się bardzo dostojnie. Co tu dużo mówić, wyglądają po prostu jak milion dolarów. Jak na mój gust, wykończenie pary dostarczonej do naszego testu to już lekka przesada, ale może chodziło bardziej o pokazanie możliwości firmy w tym zakresie, niż stworzenie czegoś, co akurat będzie się podobało wielmożnemu panu Karasińskiemu. Egzotyczny fornir pokryty bezbarwnym lakierem o wysokim połysku, kosztowne przetworniki, gniazda WBT, złota tabliczka z logiem firmy... Pełen luksus, przepych i sarmacja. A jeśli komuś nie podoba się wersja widoczna na zdjęciach, proszę pamiętać, że do wyboru mamy chyba z pół miliona innych gatunków forniru lub jednolity lakier w dowolnym kolorze. Moim zdaniem do tak poważnych monitorów pasuje klasyczna czerń o wysokim połysku, ale inne opcje również są bardzo kuszące. Nie spodobała mi się natomiast duża, złota tabliczka montowana z przodu na cztery wkręty. Jeśli przyjrzycie jej się z bliska, przekonacie się, że ktoś się nad nią bardzo napracował. To detal wykonany z dużą precyzją, ale moim zdaniem o wiele lepsze byłoby dyskretne, srebrne logo bez wodotrysków. Co ciekawe, przed testem SCX-ów miałem okazję pobawić się prototypowymi podłogówkami, które przyozdobiono prostym emblematem w stylu nowych kolumn Pylon Audio czy Equilibrium. Wykonanie takiego loga jest o wiele tańsze, ale moim zdaniem wygląda to po prostu bardziej elegancko niż taki złoty nieśmiertelnik. Ale to wszystko szczegóły, bo SCX-y są obrzydliwie luksusowe. Nie wiem czy za te pieniądze da się kupić monitory robiące tak dobre pierwsze wrażenie. Może Xaviany Ambra? Diapasony Karis II? Dalej chyba długo, długo nic.
Wygląd zewnętrzny to jedno, ale dobre kolumny powinny być przede wszystkim solidne i zbudowane z wysokiej jakości elementów. W przypadku SCX-ów pierwszym sygnałem dającym nam jakieś pojęcie na ten temat jest ich masa. Dość powiedzieć, że do przeniesienia jednej sztuki z miejsca na miejsce trzeba się chwilę przygotować. Sprawdzić czy niczego nie obijemy i już zawczasu precyzyjnie ustalić pozycję podstawek, aby nie przyciąć sobie palców i nie jeździć później całą taką konstrukcją z miejsca na miejsce. Może trochę przesadzam, bo to w końcu tylko piętnaście kilogramów, ale wierzcie mi - ustawiając takie monitory w sierpniowe popołudnie można się spocić. Test opukiwania możecie sobie darować, bo tylko obijecie sobie palce. Megalithy są głuche jak pień, zupełnie jakby były pełne w środku. Może w ich obudowach nie zastosowano egzotycznych materiałów, jak chociażby włókno węglowe czy drewno łączone metodą mozaiki. Mocno zdziwiłbym się również gdyby grubość czy umiejscowienie poszczególnych elementów tłumiących dobierano inaczej, niż na słuch. Symulacje komputerowe czy pomiary w komorze bezechowej dokonywane na etapie projektowania obudowy pozostają domeną firm, które mogą lekką ręką wydać na takie zabiegi kilkadziesiąt tysięcy euro. Nie ma także mowy o strojeniu a'la Harbeth czy Chartwell, bo konstruktorzy Megalitha poszli zupełnie inną drogą, starając się uzyskać kolumny maksymalnie sztywne, ciężkie i stabilne jak fundamenty pod Pałacem Kultury. Co do jakości zastosowanych przetworników również trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Można ewentualnie ponarzekać sobie na to, że konstruktorzy poszli w tej kwestii na łatwiznę, wybierając jedne z najlepszych jednostek, jakie można kupić od ręki. No bo ile to już podobnych monitorów widzieliśmy...
Z jednej strony firma ma tutaj duży plus, bo nikt nie powie, że zaoszczędziła na najważniejszych podzespołach. Z drugiej, decydując się na komplet złożony z węglowej "osiemnastki" i 28-mm miękkiej kopułki Scan-Speaka z serii Classic, trzeba liczyć się z tym, że kolumny będą porównywane z wieloma innymi modelami wykorzystującymi taką samą lub bardzo podobną konfigurację, a także podrabiane przez amatorów. W sieci dostępne są nawet "kity" do samodzielnego montażu, i choć nie wyglądają tak okazale jak Megalithy, to kosztują nawet odrobinę mniej. Duńczycy, Niemcy czy Brytyjczycy woleliby pewnie kupić gotowe kolumny, choćby nawet były o połowę droższe, ale z Polakami to już inna rozmowa. Nie dość, że mamy znacznie mniej pieniędzy do wydania na przyjemności, to jeszcze większość z nas potrafi zrobić mnóstwo rzeczy samodzielnie. Obawiam się, że niektórzy audiofile zaraz wejdą na stronę jednego ze sklepów z głośnikami i policzą sobie, że na pewno uda im się wykonać takie same monitory za połowę ceny. Ale nie tylko Megalith Audio musi się zmierzyć się z tym problemem. Jedynym zabezpieczeniem przed kopiowaniem jest stosowanie gorszych, bardziej egzotycznych podzespołów, których symboli amatorzy klonów nie odgadną, albo produkowanie własnych przetworników, na co tak małej manufaktury po prostu nie stać. Z drugiej strony, skoro Piotr i Hubert mogą zrobić takie kolumny, to dlaczego Adam z Waldkiem mieliby nie spróbować? Konstruowanie zestawów głośnikowych nie wymaga stosowania technologii rodem z promów kosmicznych, a już na pewno nie w tym przypadku. Panowie z Megalith Audio robią wszystko według sprawdzonej receptury, więc wcale bym się nie zdziwił gdyby zaraz pojawiła się kolejna fala podobnych firm. Obstawiam zresztą, że w tym roku podczas Audio Video Show w hotelu Radisson Blu Sobieski co trzeci pokój będzie okupowany przez jakiegoś nowego producenta kolumn, wzmacniaczy, kabli czy kondycjonerów sieciowych. I wcale nie w cenach, fornirach czy głośnikach upatrywałbym największego niebezpieczeństwa dla Megalitha, ale właśnie w tym, że niektórzy audiofile patrząc na SCX-y zaraz powiedzą "kurcze, takie kolumny to i ja mogę zrobić".
Wielu uznanych producentów szuka sobie jakiejś drogi ucieczki, która zarazem pozwoli im jeszcze mocniej odciąć się od konkurencji. W przypadku Megalitha raczej nie ma co liczyć na przetworniki wykonywane według własnego projektu ani rozwiązania, na które nie wpadł jeszcze nikt inny. Mamy za to bardzo solidną stolarkę i sprawdzone podzespoły. Moim zdaniem firma chce się wyróżniać na tle konkurencji głównie jakością brzmienia i hi-endowym wykończeniem swoich kolumn. W to pierwsze zagłębię się za chwilę, natomiast co do wyglądu zewnętrznego, cytując klasyka, widzę tu plusy dodatnie i plusy ujemne. Do dodatnich na pewno wypada zaliczyć jakość zastosowanego forniru i mnogość dostępnych wersji kolorystycznych. Spodobały mi się też fronty przycięte na rogach w taki sposób, aby głośniki nie były otoczone płaską dechą. Co do ujemnych, niestety również widzę tutaj kilka drobiazgów. Po pierwsze SCX-y sprawiają wrażenie bardzo ciężkich, wręcz monolitycznych, i tak powinny prezentować się z zewnątrz. Tymczasem przednia ścianka jest doklejona do zasadniczej części obudowy, co mocno rzuca się w oczy. Front jest ciut większy niż reszta skrzynki, wystaje poza jej obrys na jakiś milimetr z każdej strony, a pomiędzy tymi dwoma elementami tworzy się cienka szpara. Na pewno producent będzie przekonywał, że taką konstrukcję stosuje wiele firm, ale moim zdaniem wygląda to po prostu nieelegancko. W przypadku wersji dostarczonej do testu maleńkim zgrzytem jest również rysunek okleiny, który "rozjeżdża" się w miejscu łączenia. Zupełnie tego nie rozumiem, bo sam front ma dość skomplikowany kształt, a wykończony jest idealnie. Nawet na ostrych krawędziach i narożnikach. Skoro więc udało się zadbać o takie detale podczas wykańczania deski głośnikowej, to nie można było przykleić jej do obudowy przed położeniem forniru? Podobny zabieg zobaczymy na tylnej ściance, której wnętrze jest "wpuszczone" w skrzynkę. Niby nic strasznego, ale można było zrobić to lepiej. Spójrzcie chociażby na Xaviany, i to nawet nie te wykonane z naturalnego drewna, ale także wcześniejsze modele, jak XN 250 Evo. Drugim plusem ujemnym jest lakier. Na pierwszy rzut oka wygląda świetnie, jednak podczas dokładniejszych oględzin wyszło na jaw, że każda powierzchnia sprawia wrażenie lekko pofalowanej. Szczególnie brutalnie wyciągnęły to nasze lampy studyjne. Do sesji zdjęciowej ustawiliśmy je oczywiście tak, aby nie prześwietlać całych kolumn, ale jeśli jesteście wyjątkowo wrażliwi na takie szczegóły i oczekujecie, że każda linia prosta odbita przez kolumny będzie faktycznie prosta, będziecie musieli wyjąć z portfela dodatkowe kilkanaście tysięcy. Albo pogodzić się z faktem, że tutaj otrzymacie produkt bardzo dobry, ale jeszcze nie idealny.
Patrząc na testowane monitory nie mogłem pozbyć się takich właśnie myśli. Z jednej strony, SCX-y są wykonane zgodnie z regułami sztuki. Duże, ciężkie, luksusowo wykończone i wypchane kosztownymi podzespołami, których żaden producent hi-endowych kolumn by się nie powstydził. Z drugiej jednak jest to produkt firmy bez jakiegokolwiek dorobku. Wydaje się mało prawdopodobne aby ta marka w ciągu kilku najbliższych lat awansowała do ścisłej audiofilskiej ekstraklasy. Doskonale pamiętam zresztą moje pierwsze spotkanie z pierwszymi oferowanymi komercyjnie podłogówkami Megalith Audio i ich konstruktorem. Widząc duże skrzynie z wkręconymi Revelatorami wiedziałem już jakiego dźwięku się spodziewać i nie pomyliłem się. Grało dobrze, więc chciałem się dowiedzieć jakie są dalsze plany na rozwój firmy. Tymczasem konstruktor wydawał się być kompletnie zaskoczony moim pytaniem. Jakie dalsze plany? Przecież zbudował już kilka modeli kolumn, a dodatkowo wycenił je tak korzystnie, że ludzie sami się zainteresują i zaczną kupować. No wryło mnie... To nic, że na rynku funkcjonuje kilkaset innych firm, spośród których kilkadziesiąt należy do grona najbardziej utytułowanych i prawie każda oferuje zestawy za podobne pieniądze? A może jednak jest wielu klientów, którzy za szesnaście tysięcy złotych wolą kupić Bowersy, Focale lub Audiovectory, choćby nawet były o kilka kilogramów lżejsze i nie miały głośników Scan-Speaka? Zapytałem też w jaki sposób audiofile mają się w ogóle dowiedzieć o istnieniu firmy Megalith Audio, a co dopiero zacząć rozważać zakup jej produktów. W tamtym momencie nie było na to jasnej odpowiedzi. Później coś się już zaczęło rodzić. Był mały pokój na Audio Video Show, powoli zaczęły pojawiać się recenzje, reklamy, profile w portalach społecznościowych, ale to dopiero pierwsze kroki w bardzo długiej podróży. Pamiętajmy jednak, że nawet najwięksi gracze od czegoś zaczynali. Pomijając kwestie techniczne, filozoficzne i wizerunkowe, gwarancją sukcesu w świecie audio zawsze jest dobre brzmienie. Sprawdźmy więc na co stać testowane zestawy.
Brzmienie
Wielu audiofilów uważa, że pełne, nasycone brzmienie mogą dać tylko kolumny wolnostojące, najlepiej trójdrożne. Czym innym są jednak budżetowe paczki, którym faktycznie ciężko jest wydobyć z siebie najniższe częstotliwości, a czym innym hi-endowe monitory, które pod względem dynamiki czy rozciągnięcia niskich tonów naprawdę nie mają żadnych kompleksów wobec większych kolumn. Tak właśnie jest w przypadku SCX-ów. To nie są małe głośniczki na biurko, ale potężne skrzynie, w których pracują wyczynowe przetworniki, w dodatku w bardzo komfortowych warunkach stworzonych przez masywne obudowy. Nie zdziwcie się więc, kiedy z takich monitorów usłyszycie subwooferowy bas przetaczający się po podłodze. Megalithy napędzane solidnym wzmacniaczem naprawdę potrafią przyłożyć. Ich brzmienie jest pełnopasmowe, wręcz majestatyczne, a do tego wystarczająco szybkie i spokojne zarazem. Nie po raz pierwszy słyszę takie czary w wykonaniu duetu wysokich Scan-Speaków, co nie zmienia faktu, że tradycyjnie wciągnąłem się w słuchanie i zacząłem analizować co też czai się w głębszych warstwach tego dźwięku. Bo choć same głośniki mogą być mi dobrze znane, to na ostateczny rezultat brzmieniowy ma też wpływ szereg innych czynników, jak chociażby jakość elementów w zwrotnicy, częstotliwość podziału i nachylenie filtrów, konstrukcja obudowy, strojenie bas-refleksu, a nawet wybrane przez konstruktorów okablowanie. To wszystko sprawia, że choć teoretycznie słuchamy kolumn zbudowanych w oparciu o takie czy inne przetworniki, brzmienie za każdym razem będzie trochę inne.
Jedno jest dla mnie absolutnie pewne. Panowie z Megalith Audio bardzo dobrze wykorzystali potencjał tych głośników. Węglowe "osiemnastki" grają swobodnie i płynnie. Dzięki temu SCX-y są w stanie wydobyć z siebie niesamowicie głęboki i mięsisty bas, a jednocześnie oferują odrobinę ciepła w zakresie średnich tonów. Ich brzmienie jest w pewnym sensie zaprzeczeniem wszystkich wad stereotypowych monitorów. Nie dość, że jest potężne i zbudowane z iście amerykańskim rozmachem, to jeszcze nie musimy za to płacić ceny w postaci podbitego średniego basu czy nagłego "odcięcia" pasma w pewnym momencie. Tutaj zawsze, na każdym nagraniu możemy mieć pewność, że kolumny pokażą nam to, co zebrały mikrofony. Nie mamy do czynienia z sytuacją, w której na jednej płycie woofery masują nam brzuch aż miło, a na innej zupełnie się wyłączają, jakby nagle stały się ślepe na subsoniczne pomruki, które na pewno powinny gdzieś tam być. Polskie monitory stawiają przy tym na niski bas, prowadząc dźwięk równo do samego dołu. Jeśli nawet występuje tu jakaś ekspozycja efektownego zakresu z okolic kilkudziesięciu czy stu kilkudziesięciu herców, to bardzo niewielka. Można powiedzieć, że umieszczone z tyłu tunele rezonansowe tylko wspomagają pracę wooferów, umożliwiając im prawidłową wentylację. Nie świadczą dodatkowych usług w rodzaju doładowywania średniego basu czy wprowadzania kolumn w nieprzyjemne buczenie. Oczywiście kluczowe dla uzyskania takiego efektu będzie prawidłowe ustawienie monitorów oraz zastosowanie odpowiednio stabilnych i ciężkich podstawek, ale nie jest to nic skomplikowanego. W naszym przypadku wystarczyło zostawić jakiś metr od tylnej ściany, pobawić się trochę kątem dogięcia i już można było słuchać SCX-ów z dużą przyjemnością. Dodam tylko, że tylna ściana w naszej sali odsłuchowej jest mocno wytłumiona i wydaje mi się, że Megalithom bardzo się to spodobało.
Na drugim skraju pasma dzieje się równie wiele. Wysokie tony w wykonaniu polskich monitorów są czyściutkie i bardzo rozdzielcze. Może nawet lekko podkręcone, ale to nie powinno nikomu przeszkadzać ponieważ nie wiążą się z tym żadne negatywne efekty. Przejaskrawienie, syczenie, nieprzyjemny, metaliczny nalot? No nie, przy komponentach tej klasy trzeba by było włożyć naprawdę sporo wysiłku, aby doprowadzić do takich wynaturzeń. Na tym poziomie jakościowym zaczynamy się już zagłębiać w bardzo subtelne detale, a puszczając audiofilskie nagrania z plików DSD chłoniemy mikroskopijny plankton towarzyszący muzyce. A czy kopułka zastosowana w SCX-ach jest lepsza czy gorsza niż tweetery pierścieniowe, berylowe, diamentowe, tubowe, wstęgowe i inne wynalazki pretendujące do tytułu najlepszych na świecie? To już tylko i wyłącznie kwestia gustu. Ja mam w tej kwestii swoich faworytów, ale to pewnie wynika tylko i wyłącznie z mojego sposobu postrzegania dźwięku. Ważne, że tweeter zastosowany w opisywanych monitorach jest obiektywnie bardzo, bardzo dobry. A jeśli charakter wysokich tonów nie do końca będzie komuś odpowiadał, jestem przekonany, że z łatwością da się go nagiąć dobrze dopasowanymi kablami, nie mówiąc już o pozostałych elementach systemu. To samo można powiedzieć o średnich tonach. Mnie osobiście to właśnie ten fragment pasma spodobał się najbardziej i obstawiam, że jest to zasługa barwy, jaką pokazują woofery Scan-Speaka. Jest w niej coś bardzo naturalnego, wręcz fizjologicznego. Odrobina przyjemnego ciepła, gładkości i wypełnienia, dzięki której każdy dźwięk ma nie tylko początek i koniec, ale przede wszystkim bogate wnętrze. To węglowo-papierowe zabarwienie jest jednak dość delikatne i nie rzutuje na odbiór dźwięku jako całości. Może byłoby tak, gdyby SCX-y nie miały nic innego do zaoferowania i niczym niektóre brytyjskie monitory, skupiały całą naszą uwagę na centralnej części pasma. Ale tutaj mamy również mocny, mięsisty bas, przejrzystą górę i co najmniej kilka innych elementów, na których można zawiesić ucho.
Jaką przewagę nad modelami wolnostojącymi powinny mieć monitory? Spójność i przestrzeń. Jeśli chodzi o stereofonię, SCX-y faktycznie mnie nie zawiodły. Potrafią zbudować bardzo sugestywną scenę z wyraźną głębią i wystarczająco wyraźną lokalizacją źródeł pozornych. Nie jest to może precyzja w wydaniu najlepszych kolumn Focala czy Audio Physica, ale też nie każdemu zależy na tym, aby kolumny pozwalały analizować rozmiary instrumentów czy odległości między nimi z aptekarską dokładnością. Megalithy w dziedzinie stereofonii stawiają raczej na odpowiedni balans między wszystkimi elementami tworzącymi muzyczny obraz przed nami. Szerokość, głębia, lokalizacja, umiejętność oddania pogłosu i charakteru nagrania, czarne tło za instrumentami... W żadnej z tych dziedzin SCX-y nie wyznaczają poziomu odniesienia, ale mieszanka wszystkich elementów sprawia, że słucha się ich bardzo, bardzo przyjemnie. Jeśli wokalista ma być na pierwszym planie, to jest. Jeśli realizator pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa i umieścił jakieś dźwięki w dziwnych miejscach, Megalithy na pewno to pokażą. Konstruktorzy zamiast na jedną, wybraną cechę, postawili tu na efekt całościowy i za to należą im się wielkie brawa. Jeśli zaś chodzi o spójność, to i owo można by było jeszcze poprawić. Mam na myśli przede wszystkim "szycie" głośnika nisko-średnitonowego z wysokotonowym. Teoretycznie powinno być idealne, bo te przetworniki zostały wręcz zaprojektowane z myślą o wzajemnej współpracy, ale jednak kopułka po przejęciu pałeczki od woofera odzywa się moim zdaniem ciut za głośno. Daje to wrażenie lepszej przejrzystości i czyni brzmienie odważniejszym, bardziej charakternym. Jednak ja spokojnie poświęciłbym odrobinę szczegółowości w zamian za lepszą integrację pasma w tym kluczowym dla ludzkiego słuchu zakresie. Nawet gdyby delikatnie uciszyć tweeter Scan-Speaka w okolicach 3-4 kHz, to i tak poradziłby sobie z wydobyciem odpowiedniej dawki szczegółów, a ogólna płynność brzmienia bardzo by na tym skorzystała. Nadmienię tylko, że "górka" nie jest duża. Może udałoby się ją wygładzić wymieniając jeden z elementów w zwrotnicy, a może stosując inne okablowanie dla każdego z głośników? Tego nie wiem, ale jestem przekonany, że warto spróbować, bo jest to w zasadzie jedyny element w brzmieniu SCX-ów, do którego obiektywnie można się przyczepić. Cała reszta to bardzo wysoki poziom, całkowicie adekwatny do jakości wykonania i ceny tych monitorów.
Aby usłyszeć to, o czym przed chwilą napisałem, trzeba jednak odpowiednio przygotować swój audiofilski plac zabaw. Nie od dziś wiadomo, że wysokie modele Scan-Speaka mają ogromny apetyt na prąd, a SCX-y nie są tutaj wyjątkiem. Aby je ruszyć, potrzebny jest naprawdę mocny wzmacniacz. Z piecykiem oferującym 40-50 W na kanał raczej nie ma co do nich startować. Optymalnego partnera dla testowanych monitorów szukałbym w gronie wzmacniaczy, których moc przekracza 100 W na kanał. Choć nie jestem fanem klasyfikowania sprzętu audio według ceny, to jednak również zwróciłbym na nią uwagę podczas wstępnej selekcji komponentów, które miałyby współpracować z Megalithami. Myślę, że zabawa zacznie się na poziomie 10000-15000 zł. Z tańszych opcji można wypróbować wysokie modele Marantza i Denona, ewentualnie monobloki Audiolaba lub dzielonkę Rotela. Z droższych szczególnie polecałbym coś takiego, jak T+A PA 1000 E, Audia Flight Three S, Quad Artera, Atoll IN300 lub Hegel H160. Możecie kierować się mocą, ale jeśli macie wątpliwości, odszukajcie w sieci rozbierane zdjęcia takiego wzmacniacza. Jeżeli ma transformator jak koło od widlaka i rząd tranzystorów przykręconych do radiatora zajmującego jedną trzecią obudowy - nada się. Jeżeli nie, możecie próbować, ale sukcesu nie gwarantuję. Słyszałem już podłogowe Megalithy napędzane 70-watową integrą i efekt był mniej więcej taki, jakby ktoś zalał sportowe auto olejem rzepakowym i dziwił się, że nie czuć tych trzystu koni pod maską. Druga sprawa to podstawki. Wysokość 60 cm będzie moim zdaniem idealna, ale najtańsze stendy za kilkaset złotych to średni pomysł. Najlepiej doliczcie sobie do ceny kolumn co najmniej dwa tysiące złotych na porządne postumenty z kilkoma metalowymi nogami gotowymi do zasypania piaskiem. Granitowe cokoły też nie będą głupim pomysłem. Kolce, masy plastyczne czy inne podkładki pozostawiam już do rozpracowania we własnym zakresie. Ostatni kluczowy element to okablowanie i akcesoria. Jeśli już zainwestujecie w kolumny, podstawki i mocny wzmacniacz odpowiedniej klasy, spięcie tego wszystkiego kablami z niskiej czy nawet średniej półki prawdopodobnie odbierze Wam sporą część potencjału drzemiącego w całym systemie. Fanom muzykalnego brzmienia polecałbym Cardasa, Harmonixa i Kimbera, amatorom większej energii - Audioquesta, Nordosta lub Tarę, a patriotom - Albedo, Equilibrium lub KBL Sound. Jak widać, kupno SCX-ów to dopiero początek poważnych wydatków. No, chyba że macie już to wszystko i szukacie tylko kolumn, które postawią w takim zestawie kropkę nad "i". Jeżeli natomiast dopiero przymierzacie się do zakupu poważnego sprzętu stereo, dysponujecie kwotą rzędu 20000 zł i koniecznie chcecie zbudować swój system w oparciu o SCX-y, ostrzegam, że to się nie uda. Domyślam się, że niektórzy niestety wpadną na taki genialny pomysł. Jakoś pewnie zagra, ale na pewno nie usłyszycie na co tak naprawdę stać te monitory. A że w ostatecznym rozrachunku kolumny będą odpowiadały za jedną czwartą ceny systemu, który można by było nazwać docelowym? Hmm... Może faktycznie kosztują mniej, niż powinny?
Budowa i parametry
Opisując polskie monitory pod kątem technicznym, muszę niestety opierać się na materiałach producenta ponieważ para dostarczona do naszego testu była zabezpieczona przed rozkręcaniem. I to nie za pomocą jakichś plomb gwarancyjnych, ale w bardziej brutalny sposób. Zostawiając kolumny w naszej sali odsłuchowej, założyciele firmy poinformowali nas, że zarówno głośniki, jak i znajdujące się z tyłu płytki z gniazdami zostały wklejone. Może to i dobrze, bo przynajmniej nie mocowaliśmy się z nimi na darmo i nie zniszczyliśmy lakieru. Można się jednak domyślić skąd wzięła się taka, a nie inna decyzja konstruktorów. Zestawy zbudowane z ogólnodostępnych komponentów można łatwo skopiować, a rozbierane zdjęcia z testów często krążą po różnych forach dla majsterkowiczów. Co ciekawe, SCX-y dotarły do naszej redakcji zupełnie "gołe", bez jakichkolwiek kartonów czy chociażby ochronnych worków. Mam nadzieję, że egzemplarze, które trafią do klientów będą jednak miały jakieś opakowania. Przydałyby się również maskownice. Wiem, że takie głośniki aż szkoda zasłaniać, ale nie o wszystkim decydują w życiu walory estetyczne i brzmieniowe. Niektórzy audiofile mają dzieci, psy, koty albo lubią od czasu do czasu zaprosić na imprezę znajomych, którzy po pewnym czasie mogliby zacząć macać membrany gołymi łapami. Domyślam się jednak, że panowie z Megalith Audio będą w stanie zrobić to wszystko na indywidualne zamówienie. W przypadku takich manufaktur zwykle nie stanowi to żadnego problemu. A co wiemy o samych monitorach? To dwudrożne zestawy wentylowane dmuchającym do tyłu bas-refleksem i wykorzystujące dwa przetworniki Scan-Speaka. Za niskie i średnie tony odpowiada 18W/8545-01 czyli odmiana słynnego woofera, który pojawił się na rynku na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wysokie częstotliwości są domeną dużej kopułki z serii Classic, zgaduję że jest to któraś z wersji 28-mm tweetera 2905, najprawdopodobniej topowa odmiana 970000. Wewnętrzne okablowanie poprowadzono przewodami QED-a. Megalith Audio chwali się również wysoką jakością komponentów użytych do budowy zwrotnicy. Jantzen, Mundorf, SCR, Intertechnik - nie wygląda to na zbiór elementów kupionych na wolumenie za dwie dychy. Jeśli chodzi o parametry, SCX-y charakteryzują się 86-dB skutecznością, a ich impedancja nominalna to 7 Ω. Niby nic strasznego, ale w prawdziwym życiu te głośniki żrą waty jak Mustang benzynę. Pasmo przenoszenia podawane ze standardowym 3-dB spadkiem rozciąga się od 35 Hz do - 28 kHz. Częstotliwość podziału ustalono na 3200 Hz. Producent zaleca stosowanie SCX-ów w pomieszczeniach o powierzchni do 25 metrów kwadratowych. Myślę, że ze względu na mocny bas można próbować szczęścia nawet w większych pokojach, ale poniżej tych 18-20 metrów raczej bym nie schodził. Chyba, że świeżo upieczony posiadacz tych zestawów zapewni im spory dystans od tylnej ściany, popracuje nad ustawieniem i zainwestuje w sprzęt towarzyszący tyle, ile będzie trzeba aby uzyskać satysfakcjonujące rezultaty. Co ciekawe, na życzenie zamawiającego firma może zmodyfikować zwrotnice lub zamontować w monitorach podwójne terminale umożliwiające bi-wiring lub bi-amping. Rzadko który producent kolumn daje klientom taki wybór. Zazwyczaj dostajemy podwójne gniazda, z których nie skorzystamy i wkurzają nas tylko zworki nadające się do natychmiastowej wymiany, albo firma z założenia stosuje gniazda pojedyncze i nie zamontuje nam innych nawet gdybyśmy mieli za to zapłacić jak za zboże. Hmm... A może to właśnie zamówienie drugiego kompletu terminali i zastosowanie bi-wiringu jest najprostszym sposobem na dostosowanie brzmienia SCX-ów do naszych preferencji? Ja bym się pomęczył, bo monitory Megalitha naprawdę mają potencjał.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, T+A MP 1000 E + PA 1000 E, T+A MP 3000 HV, T+A PA 3000 HV, Unison Research Triode 25, Audio Analogue Maestro Anniversary, Quad Artera Stereo, DIMD PP10 Stereo, Cardas Clear Reflection, Acoustic Dream Cu-1, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Długo zastanawiałem się jak w kilku słowach podsumować te zestawy. Z jednej strony to piękne, klasyczne, hi-endowe monitory zbudowane z podzespołów najwyższej jakości. Ważą, wyglądają, grają. Naprawdę nie powstydziłbym się postawić ich w swoim salonie. Z drugiej natomiast, nie są to jeszcze kolumny idealne. Ich brzmienie jest troszeczkę nierówne, a wysokie zapotrzebowanie na moc stawia użytkownika przed koniecznością zakupu naprawdę mocnego wzmacniacza. Aby wydobyć z SCX-ów to, co najlepsze, konieczne będzie dopieszczenie systemu odpowiednimi kablami lub nawet zmiana źródła na lepsze. I nie ma się co oszukiwać - tego wszystkiego nie uda się zrobić tanim kosztem. Moim zdaniem optymalny zestaw będzie kosztował cztery razy tyle, co same kolumny. Megalithy mają też kilka innych problemów. Nie ma w nich ani jednego elementu, który można by było nazwać innowacyjnym albo nawet pomysłowym. To po prostu kolejne głośniki zbudowane w oparciu o wysokie modele Scan-Speaka. Ciężkie obudowy o klasycznych kształtach, drogie komponenty w zwrotnicach, bass-refleksy dmuchające do tyłu... Audiofilski świat widział już mnóstwo bardzo podobnych monitorów. Przy odrobinie szczęścia udałoby się także poprawić kilka detali w konstrukcji i wykończeniu skrzynek, a klient oprócz kolumn powinien w tej cenie dostać porządne opakowanie, maskownice, komplet dokumentów, a nawet jakiś drobiazg jak białe rękawiczki z logiem firmy lub podpisane przez konstruktora podziękowanie za zakup tego właśnie modelu. Ale największym problemem SCX-ów jest różnorodna i utytułowana konkurencja. Harbeth Compact 7ES-3, Audiovector SR 1 Signature, Xavian Ambra, Kudos Cardea C1, Diapason Karis II, Chartwell LS6, ProAc Response DB1, PMC Twenty 22, Amphion Argon 3S, DALI Epicon 2, Focal Electra 1008 BE2 - to tylko wybrane modele, które można dostać w tej samej cenie. Ale czy one nie mają wad? Oczywiście, że nie. Tak naprawdę w każdym przypadku wybieramy coś kosztem czegoś. Megalithy również mogą znaleźć swoje miejsce na rynku. Muszą tylko trafić w ręce klienta, który doceni to, co mają i przymknie oko na to, czego nie mają. A czy tak się stanie? Nie wiem, tutaj zawsze do wszystkich zmiennych dochodzi pewien element losowy. Zresztą mamy teraz początek sierpnia i podobno wszyscy są nad morzem. Kiedy zacznie robić się chłodniej, audiofile znów zaczną szukać lepszych kolumn, wzmacniaczy i kabli. Jeśli interesują Was hi-endowe monitory, pamiętajcie o SCX-ach. One naprawdę coś w sobie mają.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne wentylowane
Efektywność: 86 dB
Impedancja: 7 Ω
Pasmo przenoszenia: 35 Hz - 28 kHz
Częstotliwość podziału: 3200 Hz
Wymiary (W/S/G): 40/22/40 cm